Zbliżają się Święta, więc i pasztet musi być. Pierwotnie miałam robić z fasoli i batatów, ale nie miałam ani jednego ani drugiego. W kuchennej szafce znalazłam natomiast całe opakowanie ciecierzycy, a w lodówce marchewki.

Ciecierzycę płuczemy, zalewamy wodą (kilka centymetrów nad poziom ciecierzycy) i zostawiamy na 10 godzin. Po tym czasie gotujemy aż będzie miękka (około 60-80 minut, wody nie solimy).

Cebulę kroimy w kostkę, szklimy przez 5 minut na oleju z dodatkiem liści laurowych i jałowca. Dodajemy do niej marchew startą na dużych oczkach tarki. Dusimy jeszcze 10 minut. Wyjmujemy przyprawy, wszystko razem blendujemy. Blendujemy też odsączoną ciecierzycę. Dodajmy mielony len, sól i pieprz. Próbujemy, ew. doprawiamy do smaku.

Pieczemy 60 minut w 180 stopniach.

Pasztet jest dość suchy. Jeśli lubimy bardziej wilgotne pasztety, możemy do masy dodać kilka łyżek wody.